sobota, 17 września 2011

Czy to oznaka szaleństwa.. ?

Minęło już 11 tygodni, ponad dwa miesiące i minęły tak samo szybko jak i wolno. Dużo się działo i dużo się nadal dzieje, czas pędzi jak oszalały, o czym zresztą niejednokrotnie już wspominałam, ale... bo jak zwykle jest jakieś ale... chyba zaczyna mi trochę brakować domu. Przyzwyczaiłam się że zawsze kiedy zatęsknię po prostu wracam, ale tym razem nie wsiądę w pociąg który dowiezie mnie do Bobrownik w godzinę… Cóż na szczęście jest światełko w tym tunelu, a nawet dwa! Do grudnia coraz bliżej, a wtedy przez prawie miesiąc będę się rozkoszować Polską… a po drugie coraz mniej czasu do kolejnych odwiedzin z kraju!
Nigdy, albo prawie nigdy na wyjeździe takim jak ten życie układa się jak z płatka, więc u mnie też układa się różnie, ostatnio nawet trochę gorzej… Mam nadzieję, że niedługo jedna za druga sprawą się wyjaśnią, bo tak naprawdę jestem nimi trochę zmęczona... ale bez paniki, każdy z problemów ma już wszczętą procedurę rozwiązania! Czekam więc tylko na pozytywne zakończenie całego tego galimatiasu, o którym nawet nie chce mi się pisać. Myślę, że kiedyś po prostu napisze o tym książkę, albo może lepiej scenariusz... na pewno będzie idealny do jakiejś argentyńskiej telenoweli, a skoro w pewnym momencie mojego życia mam zamiar śmiało wykorzystywać język hiszpański, mój scenariusz sprzeda się w Ameryce Południowej jak świeże bułeczki J może koniec końców na całym zamieszaniu kiedyś zarobię…
Jak widzicie nie ma co narzekać, zresztą nie ważne co się dzieje nigdy nie jestem sama z moimi kłopotami. Ostatnio np ogromnym wsparciem obdarzyły mnie moje Słoneczka, które przyjechały do Barcelony zaraz po powrocie Mateusza i Michała do Polski. Nie mogłam spędzić z nimi tyle czasu ile bym chciała, ale przecież musieli też nacieszyć się sobą J ja widywałam się z nimi wieczorami i szczerze to codziennie ledwo wstawałam rano do pracy, ale muszę przyznać że warto było!!! Nie tylko świetnie się z nimi bawiłam, nie tylko odwiedziłam Sitges i kilka fajnych miejsc w Barcelonie, ale przede co nieco dzięki nim zrozumiałam. Czasem za dużo myślę, za dużo analizuje, a przecież życie to chwila... i trzeba tą chwilę umieć wykorzystać. 
Mam w życiu wiele szczęścia i śmiem twierdzić że za mało doceniam to co los mi zsyła… Owszem bywa ciężko, ale zawsze jest ktoś na kogo mogę liczyć. Spotkałam na swojej drodze fantastycznych ludzi i kiedy teraz się nad tym zastanawiam, myślę że jestem ogromną farciarą!
Tym akcentem kończę post na dziś i cieszę się… naprawdę się cieszę, pomimo wszystko usmiecham się do siebie, czy to oznaka szaleństwa… ? :)
Saludos 
Ania

8 komentarzy:

  1. Jeszcze do siebie nie mówisz, nie kłócisz się sama ze sobą i nie dyskutujesz.. to jeszcze nie szaleństwo;) Ale jak chcesz to namiary na jakiegoś psychologa mogę Ci dać:D

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha Ciao Santa Teresa
    Buziaki od Twoich Słoneczek :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Namiary na psychologa w Polsce może sama zdobędę w grudniu... jak dobrze się zaprezentuję ;)

    Podpisano
    Santa Tereska :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Żadnych oper mydlanych!! Scenariusz zostanie zbanowany a ewentualna emisja serialu w Polsce - wstrzymana :P:P:P

    OdpowiedzUsuń
  5. Przecież mówiłam że to tasiemiec Argentyński bedzie... w Polsce się nie sprzeda... :P

    OdpowiedzUsuń
  6. no wiesz, ja już z góry piszę... swego czasu w Polsce te argentyńskie "superprodukcje" miały dość liczną widownię ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ jakiego szaleństwa! Przeciwnie - to oznaka rewelacyjnej równowagi psychicznej :-)
    Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że w grudniu się spotkamy.
    Siostra Mateusza :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja również mam taka nadzieję ;)
    Całe szczęście że z moim zdrowiem psychicznym nie jest tak źle... skoro specjaliści tak twierdza, pozostaje mi tylko zaufać ich opinii :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń