wtorek, 8 listopada 2011

Wspomnienie dni minionych

Hola
Czas najwyższy na małe wspomnienie wydarzeń tygodni ubiegłych… w zasadzie tak przyzwyczaiłam się do swojego trybu życia ze nic mnie już nie zaskakuje, że mój wypchany po brzegi grafik mnie nie dziwi, że brak czasu i przez to brak atrakcji przestaje mieć znaczenie. Trochę się pogrążyłam w standardzie życia, takim zwykłym wypełnianiu obowiązków z dnia na dzień. Nie dzieje się u mnie w zasadzie nic z erasmusowej definicji wymiany. Nie ma miejsca na cluby, nie ma czasu na liczne wyjazdy w moim kalendarzu….
Każdy dzień zdaje się być podobny… Wstaje rano do pracy, pracuje do 5h czasem dłużej, wracam do domu, chociaż w zasadzie nie wracam, w zasadzie  zawsze konieczne są zakupy, albo staję w szranki z nauką hiszpańskiego (każdy wtorek i czwartek odbywa się pod hasłem: „Quiero aprender espanol” ) lub… zostało miejsce na jakieś lub…? W zasadzie kiedy już jestem w domu, czeka mnie gotowanie, itd…
A kiedy zbliża się weekend, czas relaksu, jedyny czas kiedy mogę sobie pozwolić na chwile zapomnienia, na spotkanie ze znajomymi, na bezkarne wyjście na kawę na miasto… A może przesadzam, może zamiast zapomnieć się we wszystkim i cieszyć życie w Barcelonie zaczynam się zachowywać jak osoba dorosła. Tak, tak nie bójmy się tego słowa, mianowałam się kobietą dorosłą!
Nie jest jednak tak źle, w sowim nowym dorosłym życiu, pozwoliłam sobie na chwile przyjemności! Kupione bilety tylko czekały na ich wykorzystanie, a przede wszystkim ja czekałam na małe wakacje… byłam w Portugalii, po raz kolejny i po raz drugi tak cudownie spędziłam tam czas. Raz drugi, ale raz inny, raz w innym składzie i w innym mieście i raz nawet w innych warunkach pogodowych niż ostatnio J Było słonecznie, było ciepło i było tak przyjemnie i tak niewiarygodnie pięknie, że aż trudno uwierzyć że spędziłam tam kilka dni nie lipca a końca października J
Potrzebowałam takiego restartu! Ostatni miesiąc, gdzie działo się tyle, ale w zasadzie nie działo się nic… bo do jakiej kategorii można zaliczyć sprzątnie, urządzanie i powolna walkę o finał naszych starań… Na szczęście chyba jesteśmy na prostej J Chyba nareszcie wszystko się udajeJ Chyba towarzyszy nam dobra passa…?
Cieszę się, choć tak tęsknię że mam mniej radosny wyraz twarzy, ale cieszę się szczerze, skrycie i głęboko w sercu! To miejsce jest teraz inne, ale mimo wszytko podoba mi się ta zmiana!

Pozdrawiam
Ania

9 komentarzy:

  1. No ale Mateusz chyba też coś czasem ugotuje? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałam despotą w kuchni i nie ma szansy w potyczce pt "kto dziś gotuje..." więc w zasadzie to ja szaleje z garnkami :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no i chłopina ma dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze ma :-) Ale on też świetnie gotuje :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z pewnością będzie jeszcze okazja żeby się przekonać ;)
    Wiem już że robi świetny makaron z tuńczykiem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. :-)
    Mam nadzieję, że i o moich zdolnościach cukierniczych się przekonasz ;-) Jak przyjedziecie, to zaproszę Was na chlebek bananowo-krówkowy albo muffiny czekoladowe :-D

    OdpowiedzUsuń
  7. nie wiem cóż to za chlebek, ale już mam na niego ochotę... a tymczasem Mateusz zrobił nam dziś pyszny obiad-> carbonare. Jednak muszę zaprzestać kuchennej dominacji :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A dziękuję:) Wkrótce będziemy próbować kolejnych przepisów z Twojej okrągłej książki...

    OdpowiedzUsuń
  9. Mateusz jadł ten chlebek (tak naprawdę to jest ciasto), może poświadczyć, że pyszne ;-)
    Makarony uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń